Kolejny rozdział, mam nadzieję, że do tej pory historia się nie rozkleja :) (choć to tylko 3 rozdział xD )
Z resztą napiszcie mi co sądzicie o tym rozdziale :)
Kolejny w czwartek ;) !
Dziękuję Miyako za betę, jesteś wspaniała ^^
>> dwa tygodnie później <<
W życiu brunetki nie wydarzyło się ostatnimi czasy nic
specjalnego, jeśli nie brać pod uwagę tego, że ciągle widuje różne kobiety z
tym samym czarnowłosym mężczyzną. Była pewna, że to ON. One wciąż inne, a on
ten sam… Czasami był nieprzewidywalny inny, ale w głębi duszy czuła, że to
potwór, który nie daje jej spać. DOSŁOWNIE! Kobieta nie mogła zmrużyć oka już
od tygodnia. Do każdego zmierzchu odliczała minuty. Zawsze o tej samej godzinie
próbowała zasnąć, ale bez skutku. Leżała z zamkniętymi oczami i czystym umyłem,
próbując oddać się w objęcia Morfeusza. Powoli przestała wierzyć, że zaśnie i
zaprzestała prób. Nocą siadała przy świecach w swoim pokoju lub na miniaturowym
tarasie pod jabłonią i czytała, albo tak po prostu patrzyła w rozgwieżdżone
niebo. Czasami płakała, a czasami dużo myślała, w końcu teraz miała czas. Jak
zawsze mówiła, że jej go brak teraz miała go aż nadto. Przerastało ją to
przeczucie. Dzisiejszej nocy było jak zwykle, zrezygnowała z próby zaśnięcia, z
kuchni wzięła kilka świec i zapaliła je pod jabłonią. Tej nocy niebo było bez
gwiazd, zupełnie czyste i spokojne. Usiadła wśród świec i oparła się o pień
drzewa. Przywołał do siebie pierwszą lepszą księgę, która przyszła jej na myśl
–„Mugolskie choroby” – wierzyła, że w tej księdze znajdzie odpowiedz na to jak
się leczyć i znalazła wypowiedz jednego z lekarzy dała jej nadzieję, że może
jeszcze nie wszystko jest przesądzone:
„Jak ją leczyć? Specjaliści zaznaczają, że tabletki na
bezsenność mogą skutkować”
>><<
Gdy tylko słońce sięgnęło zenitu Hermiona wzięła kąpiel i
przebrała się, żeby potem pełna nadziei poganiać swojego woźnicę
-Szybciej! Szybciej! – krzyczała
-Panienko, zaraz będziemy na miejscu.
-Ileż można?! SZYBCIEJ!
Była może nieco sfrustrowana, ale czym prędzej chciała
dostać się do apteki. Gdy byli już na miejscu. Wybiegła z powozu i wpadła przez
drzwi do budynku. Na szczęście przy ladzie była tylko jedna osoba. Markiza
stanęła tuż, za wysokim mężczyzną i czekała, aż załatwi swoje sprawy. Czas jej
się dłużył. Miała wrażenie, że czeka już z godzinę czy dwie, w rzeczywistości
upłynęło pięć minut. Mężczyzna pożegnał się oschle i odszedł.
-Witaj kochana. – przywitała ją Minerwa Dumbeldore. – Co u
ciebie słychać? Potrzebujesz czegoś?
- Dzień dobry moja miła – uśmiechnęła się krzywo. – Tak, ale
mogę prosić cię o dyskrecje?
-Oczywiście. Więc co ci podać?
-Proszę o leki na brak snu. – patrzyła na nią pewnie,
skubiąc rękaw sukni.
-Brak snu? – zapytała, poprawiając okulary połówki i
próbując wyostrzyć sobie jej obraz, tak jakby to pozwalało jej na lepsze
słyszalnie przyjaciółki.
-Tak. – Starsza kobieta obróciła się i wzrokiem zaczęła
analizować leki na półkach. Zaklęciem z góry regału przywołała małe białe
pudełeczko, ale po chwili przedmiot wzbił się w górę i powrócił na swoje
miejsce.
-Przepraszam cię na chwilę. Zaraz wrócę. – Kobieta weszła do
pomieszczenia obok lady i zniknęła za futrynami drzwi. Markizę przeszedł nie
miły dreszcz, gdy przypominała sobie jej przyjaciółkę w spazmach ekstazy.
Poczuła że wypita kawa i zjedzone w nocy jabłka chcą się wydostać z jej
żołądka. Odetchnęła i próbowała myśleć o czymś innym, ale jej myśli nie brnęły
w dobrą stronę, a mianowicie po jej głowie krążył upiorny czarny powóz. Znów
odetchnęła. – Proszę.- wyciągnęła do niej rękę z szarawym pudełeczkiem. –
Stosuj je godzinę przed zaśnięciem. Zawarta w nich melatonina naśladuje hormon
odpowiadający za sen. Pomogła wielu ludziom. – uśmiechnęła się krzywo.
-Ile płacę? – zapytała wyciągając z małej kopertówki
sakiewkę z dolarami.
- Dwadzieścia pięć dolarów.
-Proszę. – wyciągnęła ku jej ręka z pieniędzmi i zauważyła,
że gdy długi rękaw sukni Minerwy zsuną się z nadgarstka na jej skórze widniało
jakieś znamie. – Co ty tu masz? – położyła pieniądze na ladę i złapała szybko
za nadgarstek aptekarki. – Co to za znamię? – przyglądała się małemu pionkowi
szachowemu na jej dłoni.
-Przestań. – syknęła i
wyrwała dłoń z uścisku.
-Co to ma znaczyć?
-Jeśli ci nie powiem, to nie dasz za wygraną prawda? –
zapytała zmartwiona z zeszklonymi oczami.
-Nie. – popatrzyła na nią groźnie zabierając z lady
pudełeczko z lekami.
-Mogę odwiedzić cię po zamknięciu apteki? Nie mogę tu o tym
rozmawiać.
-Będę czekać.
>><<
Hermiona wróciła do siebie bardzo zmęczona. Chciała się
zdrzemnąć, ale organizm jak zwykle odmówił posłuszeństwa. Postanowiła, że
jeżeli nie może spać to zrobi coś pożytecznego i upiecze ciasteczka. Mogła je
kupić, bo mieszkała naprzeciwko piekarni, ale po co jak i tak nie ma co ze sobą
zrobić. Do gramofonu w salonie obok włożyła płytę z twórczością Mozarta i kołysząc
biodrami w takt muzyki wróciła do kuchni. Postawiła przed sobą wszystkie
potrzebne składniki i zaczęła je ze sobą łączyć, cały czas kontrolując się z
mugolską książką kucharką.
„Pokrojone na kawałki
masło oraz czekoladę połamaną na kostki włożyć do garnka z grubym dnem, dodać
kawę, cukier, cynamon, sól i na małym ogniu ciągle mieszając rozpuścić.
Odstawić z ognia. Dodać jajka i energicznie wymieszać łyżką na jednolitą masę”
Zrobiła wszytko zgodnie z przepisem. Odstawiła metalowy
rondelek na stolik z którego widok miała na piekarnie. Rozbiła jajka i zaczęła
łączyć je z masą w naczyniu. Popatrzyła przez okno i jak spełnienie najgorszego
koszmaru przed budynek zajechał czarny powóz.
-O nie. – szepnęła cicho.
Odwróciła wzrok i patrzyła jak jajka mieszają się z resztą
masy. Nie mogła się powstrzymać. Podniosła czekoladowe oczy i spojrzała przez
okno. Na razie nic się nie działo. Powóz tylko stał. Nic się nie dzieje, nic się nie dzieje, nic się nie dzieje…-
powtarzała sobie w myślach. Rzuciła okiem do przepisu.
„Dodać przesianą mąkę
razem z proszkiem do pieczenia i energicznie wymieszać łyżką na jednolitą
masę.”
Obróciła się i z szafki na dole wyciągnęła papierową torebkę
z mąką. Powoli zaczęła dosypywać ją do rondelka. Ręce jej dygotały, a policzki
spowiła czerwień, czuła się jakby ktoś ja obserwował. Kontrolował jej każdy
ruch. Jak gdy była mała i odrabiała z ojcem prace domową z języka polskiego.
Zawsze jego sokole oczy wyłapywały każdy błąd i patrzyły czy zdania są spójne i
logiczne. ON tam był. Książe Severus Snape. Pisnęła. Zasłoniła dłońmi usta tym
samym wypuszczając z nich torebkę z mąką. Patrzył na nią. Uśmiechnął się
lekko. Przerażenie Hermiony przerodziło się w złość. Zacisnęła ręce na sukni i
patrzyła na niego. Prychnął rozbawiony i wsiadł do powozu. Odjechał. Markiza
oddychała ciężko, była wściekła. Co on z nią robi? Nawet się nie znają.
>><<
Równo o godzinie piętnastej w drzwi brunetki zastukała Minerwa
Dumbeldore.
-Witaj. – przywitała ją znów starsza kobieta.
-Dzień dobry. – Hermiona uśmiechnęła się promiennie i zaprosiła ją gestem ręki do środka. Obie
usiadły za stolikiem ustawionym pod jabłonią na tarasie. – Kawy? Herbaty ? –
zapytała brunetka rozsiadając się w wygodnym fotelu.
-Dziś, poproszę wyjątkowo kawy. – popatrzyła na nią smutno. – Czarnej.
-Widzę, że nie spotkałyśmy się bez powodu. – Arystokratka przywołała
do siebie swoją skrzatkę i niechętnie to zrobiła ale poprosiła ją o dwie
filiżanki kawy. TO było wbrew jej zasadom, że usługuje jej magiczne zwierze,
ale jej zmęczenie daje się we znaki. Niedługo potem skrzat wrócił z dwoma naczyniami napełnionymi po brzegi
czarnym płynem. – Przynieś proszę także Auxiliumio te babeczki, które upiekłam.
– zwróciła się do stworzenia, które uśmiechnęło się i wykonało polecenie. –
Dziękuję.
-Widzę, iż ty też niedomagasz. – wywnioskowała to po zwróceniu się o
pomoc do skrzatki.
-Muszę przyznać ci rację. – wzięła łyk kawy i nałożyła sobie ciastko
na talerz. – Aczkolwiek, chciała bym dowiedzieć sie co ma znaczyć te znamię na
twoim nadgarstku. – popatrzyła na nią stanowczo. Aptekarka zaczęła nie
spokojnie obracać w dłoniach filiżankę.
-Nie wiem od czego zacząć. – nie patrzyła na nią.
-Od początku. – dziobała babeczkę, domyślając się co zaraz usłyszy.
-Tak mi głupio, ale nie mogłam się powstrzymać. On był taki inny.
Wyjątkowy. Zachwycił mnie swoją wiedzą i umiejętnościami. Rozmawiał ze mną o
wszystkim, czułam że mogę mu ufać. – odparła z lekkim uśmiechem, mordując
wzrokiem czarną kawę.
-Mu?
-Owszem. – zaczerwieniła się lekko.
-Kim on jest? – zapytała, chcąc upewnić się w swoim przekonaniu.
-Tak mi głupio, ale…- zrobiła przerwę i popatrzała na nią
przenikliwie. – Nie bardzo mogę sobie przypomnieć. – Markiza zakrztusiła się i
o mało nie wypluła ciastka.
-Słucham? – zapiła kawą kaszel.
-Dobrze słyszałaś. Zdradziłam Albusa i
nie jestem z tego dumna.
- Ale, nie rozumiem zbytnio jak to wszystko wiąże się z tym co widnieje
na twoim nadgarstku. – dalej zajadała się ciastkiem. Minerwa podniosła rękaw
swojej sukni i tak jakby z sentymentem, wskazującym palcem, pogładziła dziwne
znamię.
- Pojawiło się dopiero po…- nie skończyła. Popatrzyła błagalnie na
przyjaciółkę.
-Rozumiem. – odparła. – Konkretnie co to jest ? – wyciągnęła głowę,
próbując rozszyfrować zarys na dłoni Minerwy.
-Figura szachowa.
-Mogła bym się jej przyjrzeć ? – zapytała zaintrygowana Markiza, a
aptekarka bez słowa wyciągnęła ku niej lewy nadgarstek.
-Próbowałam usunąć to zaklęciami, zamaskować, lecz nic nie podziałało.
– jej oczy się zeszkliły.
-Tylko mi tu nie płacz, moja droga. Nie naprawię twoich błędów… -
przerwała i dłonią pogładziła znamię. Nie było wypukłe. Wyglądało jak wybite na
skórze. Zero skaz. Obrazek idealnie wycieniowany. Gdyby spojrzeć na to z
drugiej strony byłby ciekawą ozdobą. Markiza Grenger poczuła jak ogarnia ją
jeszcze większe zmęczenie niż zwykle. Jej powieki prawie opadły. Przez jej
umysł przemknął czarny powóz. Otrząsnęła się i oddychała powoli nie wzbudzając
podejrzeń u starszej kobiety.
- To pion.- stwierdziła. - Jaką ma dokładnie funkcje?
Chyba musze się powtórzyć :) ale cóż... Rozdział cudowny ♥♥♥ chce juz następny to jest takie świetne xd liczę, że w następnych rozdziałach będzie więcej Severusa, bardzo tajemniczy jest w twoim opowiadaniu i to jest takie świetne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :*
Niecierpliwie czekająca
Rosenatorka
Cieszę się, że przypadło to komukolwiek do gustu xD ^^
UsuńZgadzam się z moją poprzedniczką : rozdział cudowny. Wciąż jestem nienasycony i nie mogę doczekać się następnych części tej historii. Ja też licze na to, że w kolejnych rozdziałach będzie trochę więcej Severus'a. Przeczytałem także poprzedni rozdział, który jest tak samo dobry jak ten. Zauważyłem tam jeden błąd, ale jest na szczęście mało widoczny, dzięki czemu nie przeszkadza w czytaniu. Powtórze tylko jeszcze raz to, że rozdział cudowny i z utęsknieniem oczekuje kolejnych.
OdpowiedzUsuń~Havero
Cieszę się, że ci się podoba :)
UsuńPisząc to miałam obawy, że nikomu to się nie spodoba, a jednak czytając wasze komentarze zachwytu, jestem w niebo wzięta, dzięki temu mam też motywację, dzięki której pisze dla was :)
Dziękuje i naprawdę ciesze się, że się podoba ^^
Moja droga, wybacz, że tak długo mnie nie było, ale już się poprawiam.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z komentarzami wyżej, że rozdział jest cudowny.
Co prawda nadal zdarzają się literówki, błędy interpunkcyjne czy takie tam, ale kto by się przejmował, skoro historia dobra? A dobra to mało powiedziane.
Czekam na 4 rozdział, a w między czasie zapraszam Cię do siebie.
www.acciosevmione.blogspot.com
I masz cudowny szablon, wiesz?
Mega się nim jaram.
Chyba się powtarzam.
Buziaki :*
Dziękuje kochana <3
UsuńA co do tw bloga, to jestem na nim często, o ile dodajesz rozdział <3 uwielbiam go...<3 haha ^^ zakochałam się w nim ^^