poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Szachista: rozdział 5 ~My Soul to Take

W końcu dodaję rozdział... Przyznam się bez bicia, że nie betowany, bo w ostatnim czasie mam problem z moją bętą, której już chyba nawet nie mam.(Przez to wynikło opóźnienie z opublikowaniem tego rozdziału) Szukałam także innej, która by się zgodziła na współprace zemną, ale wszytko na nic.. Dlatego też zastanawiam się czy w ogóle jest jeszcze sens publikowania dalszych rozdziałów Szachisty? Chyba, że będę dodawać nie zbetowane rozdziały... Ostatnio wątpię w swoje możliwości...
>><<
 Nocą Denar wydawało się całkiem innym miejsce niż za dnia. Uliczki były puste i ciche. Nikt nie krzątał się wokół sklepików, a damy dworu nie gestykulowały na tarasach o najnowszych ploteczka. Miasteczko otulone nocą było o wile spokojniejsze. Jednak powrót do swojego domu okazał się być długą drogą zamysłu dla Markizy Hermiony Granger. Z całego tego zamieszania na balu, postanowiła, że dojdzie do swoich kwater o własnych nogach. Nie chciała wyrywać Dumbeldorów z zabawy. Cały czas myślała o Hetmanie i o tym pocałunku. Kciukiem dotknęła dolnej wargi, tak jakby w sentymencie. To było dość nie na miejscu, co robił jej towarzysz, ale nie zważała na to. Wręcz przeciwnie, gdzieś w środku niej podobało jej się to, a z drugiej strony dziwiła się sobie, że ktoś całkowicie jej nie znany wywołał u niej burze myśli, które kłębiły się w jej głowie. Skręciła w jedną z ciemniejszych uliczek i przyśpieszyła tempa, nie chcąc napotkać kogoś nie chcianego. Była już prawie u celu, gdy poczuła na swoim ramieniu dłoń, która szarpnęła ją mocno do tyłu.
-Panna Granger. – syknął męski głos. Hermiona przez chwile zamroczona nie rozpoznała osoby, który do niej mówi. – Trzeba było jechać powozem. – Dopiero teraz dojrzała, że to sędzia Malfoy.
-Proszę mnie zostawić. – powiedziała poważnie, ale ten nie zareagował na jej słowa. Chwycił ją mocniej i przygwoździł do ściany jednego ze sklepów. –Puść mnie! – krzyknęła. Blondyn spojrzał na nią, a Hermiona o mało nie zemdlała. Widziała w jego oczach jakim jest potworem.
-Teraz będę cię miał – sarknął obrzydliwie i zsunął z siebie spodnie. Wystraszona jego zachowaniem, zaczęła miotać się i wyrywać, przecież nie mogła pozwolić, żeby jakiś dupek robił z nią co chce! Jednak wszystko na nic, była za słaba, dla silnego uścisku sędzi  – Spokojnie. – Uśmiechnął się wrednie i podniósł jej suknie.
-Puść mnie, draniu !  - krzyknęła znów i uwolniła ręce, które od razu trafiły na jego policzek, na którym odcisnął się czerwony ślad jej ręki.
-Niegrzeczna z ciebie dziewucha. – Posłał jej wstrętny uśmiech, z którego wynikało, że podobało mu się jej zachowanie. Malfoy nie był dłużny i także, jak ona uderzył ją siarczyście w policzek. Kobieta po tym ciosie straciła na chwilę świadomość. Niestety na tę chwilę zapomnienia, Hermiona pozwoliła sobie na za długo. Blondyn nie czekał, aż ona oprzytomnieje, jedną dłonią unieruchomił jej nadgarstki, a drugą był już dawno w jej ciele. Markiza poczuła, jeszcze większe obrzydzenie, do niego, ale również i do siebie. Chciała wyrwać się z tego brudnego uścisku. Zaczęła krzyczeć w nadziei, że może ktoś w tej ciemnej uliczce ją usłyszy. Jednak i na to nie mogła liczyć. Malfoy wpił się w jej usta, uniemożliwiając jej ostatnią deskę ratunku. Był natarczywy i brutalny. Markiza Granger już nie miała sił, gdy uderzył ją znów, bo nie skończyło się tylko na jednym spoliczkowaniu. Robił to regularnie, podniecając się tym bardziej. Po jej policzkach powoli spływały łzy, a głęboko w sobie czuła jak bardzo staje się brudna przez niego. Uderzył ją znów, a kobieta miała wrażenia jakby poluzował uścisk na jej nadgarstkach. Poruszała lekko palcami i miała rację. Był zbyt zajęty jej kobiecością i sapaniem  do ucha, żeby zdać sobie z tego sprawę. Wyciągnęła obie dłonie z jego uścisku i pchnęła go do przodu. Sędzia upadł na ziemie z łoskotem. PLASK! Hermiona także leżała na ziemi, poczuła piekący ból na podbródku, jednak nie to w tej chwili było najważniejsze, obejrzała się za siebie i dojrzała, że jej przeciwnik był szybszy, niż jej się wydawało. Trzymał ją za rąbek sukni. Podniósł się z ziemi, a Hermiona pomyślała, że teraz ma koleją szanse na ucieczkę, jednak, zanim zdążyła cokolwiek zrobić. Malfoy sprzedał jej bolesny kopniak w żebra. Zaśmiał się obrzydliwie, widząc jak jego ofiara zwija się z bólu.
-No teraz Granger przekonamy się czy jesteś taka świętoszkowata za jaką cię uważają – Widziała jak przez mgłę, że ściągnął z siebie ostatni skrawek materiału, który zasłaniał jego przyrodzenie. Położył się na niej i już miała czuć, jego członka w sobie, gdy ktoś za jego placów krzykną:
-MALFOY! ZOSTAW TE DAMĘ W SPOKOJU! – teraz nie czuła na sobie ciężaru arystokraty. Ktoś odciągnął od niej mężczyznę. – Zabierz ją do powozu Korneliuszu! – krzyknął ten sam głos, a Markiza Granger poczuła jak unosi się i ma przed sobą szczupła, lecz zamazaną twarz bruneta. Zamrugała kilka razy powiekami, jednak jej wzrok się nie polepszył. Wręcz przeciwnie poczuła jak każdy skrawek jej ciała daje o sobie znać. Przed jej oczami zawitał kompletna ciemność.
>><< 
Kobieta obudziła się w równie ciemnym miejscu, w jakim „zasnęła?”. Podniosła się i poczuła kujący ból w głowie.
-Leż – rozkazał jej ktoś i położył.
-A z kim mam przyjemność? – powiedziała słabo, krzywiąc się jeszcze na ból głowy.
-A jak myślisz? – zapytał ten ktoś zadziornie, dodając na końcu – Rose.
-To ty – podniosła się szybko, chcąc znów mu się przyjrzeć. –Hetman…
-Mówiłem, leż. – poczuł jego dłoń na klatce piersiową, ciągnął ją ręką w dół, tak żeby znów się położyła. Hemiona otwierała usta, żeby protestować, przecież nie była, aż tak słaba! Jednak on przerwał jej. – Zaraz będziemy, na miejscu to zajmę się tobą, mój aniele. Muszę cię z tond wynieść.
-Jak to wynieść?- zdziwiła się, jednak nie miała szczęścia otrzymać odpowiedzi. Poczuła jak znów się unosi, ale teraz wszystko było dla niej jaśniejsze. Widziała jego bladą twarz, a przynajmniej część, dalej miał na sobie, maskę zresztą ona też. Uśmiechnęła się lekko na jego widok, upewniła się przynajmniej, że to w stu procentach ON. Zaciągnęła się świeżym powietrzem, musiał iść przez jakieś las. Bo poczuła zapach drzew i słodkich kwiatów. Nie to z pewnością nie mógł być las – zwątpiła. To był ogród,  wypełniony masą drzew i kwiatów, wyobraziła sobie to i delektowała się tym zapachem, tylko to mogła robić, gdyż zewsząd w dalszy  ciągu otaczała ją ciemność nocy. Jej wyobraźnie zmącił inny zapach. Mieszanka tytoniu z alkoholem i coś jeszcze coś innego, przyjemnego nie umiała tego określić, ale podobało jej się to. Przekręciła głowę w stronę jego łokcia i poczuła, że to ON tak pachnie. Niemal rozkoszowała się tym zapachem i tą dziwną bliskością, jednak nie. Nie dała sobie na długo tej przyjemności. Przypomniała sobie jak potraktował ją Malfoy. W dalszym ciągu czuła się brudna. Odwróciła się, tak jakby w geście obrazy.
-Nie za dobrze się bawisz w mych ramionach? – Popatrzył na nią i uniósł brew. Markiza tego nie dostrzegła, stwierdziła, że grzechem jest na niego patrzeć. – Zaraz wypoczniesz. Korneliuszu pomóż mi. - Przeszli przez drzwi jakiegoś pomieszczenia i oślepił ją blask światła. Przez chwilę mrużyła oczy, aby przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Gdy w miarę widziała, zaczęła się przyglądać otoczeniu. Jednak jej towarzysz nie pozwolił jej na zbytnie podziwianie swoich włości. Obrócił ją sobie ku swojej klatce piersiowej, lecz zanim to zrobił kobieta była zdziwiona szykiem i elegancją pomieszczeń. Weszli po schodach, skręcili w prawo i znów przeszli przez futryny jakiś drzwi. Tu było ciemniej. Poczuła jak delikatnie opada na czymś miękki. Dłońmi namacała, że to materiał, musiała leżeć na łóżku. Uśmiechnęła się do siebie i zadowolona z wygodnej pozycji, zamknęła oczy, żeby rozkoszować się tym uczuciem.
-Piękny uśmiech – powiedział spokojnie, cały czas przyglądając się jej. Ona oszołomiona całą sytuacją, choć był przy niej to, zapomniała o jego obecności. –Nie odpowiadaj. – zażądał i przycisnął swój wskazujący palec do jej ust. – Teraz śpij, a potem doprowadzę cię do stanu używalności. – uśmiechnął się lekko, znów ten nie widoczny uśmiech. Odwzajemniła go i zasnęła.
>><<
Czarne płatki róż lekko muskały jej dłoń. Zaczynając od ramienia i kończąc na palcach jej lewej dłoni. Mruknęła niezadowolona, że ktoś miał czelność zakłócać jej sen. Właśnie sen. Spała błogim snem. Nie pamiętała by kiedykolwiek była tak wypoczęta jak teraz, ale dlaczego akurat mogła spać w jego domu? Otworzyła powoli oczy i pierwsze, co zobaczyła to był ON. Znów miał na sobie maskę. Dotknęła swojej twarzy. Też ją miała. Spojrzała za okno, słońce dopiero wschodziło. Musiała przespać w jego łóżku cała noc. Uśmiechnęła się lekko na tę myśl, jednak szybko skarciła się w myślach, za zachowanie, które nie przystoi damie dworu. Podparła się na łakociach, żeby sprawdzić, ile ma siły i czy ból głowy powróci, jednak spotkała się tylko z osłabieniem i lekkim , krótkim bólem głowy. Usiadła na łóżku i dostrzegła, że ma całkiem inne ubranie niż, zanim zasnęła. Była w dużej męskiej koszuli. Powąchała jej mankiety i rozkoszowała się cudownym zapachem, tytoniu i piżma, teraz wiedziała, czym jest ta woń której wcześniej nie umiała rozpoznać. Przeniosła swoje oczy na niego i zrozumiała, że cały czas na nią patrzył. 
-Dzień dobry, moja Rose – Przewertował ją wzrokiem czarnych spojówek – Mam nadzieję, że moja koszula była na dość duża, a łóżko dość miękkie, żebyś mogła błogo spać.
-Dziękuje, wszystko jest wprost idealne – posłała mu słodki uśmiech
-Nie sądzę, jednak mam dla ciebie, dość skromny prezent. Chcę wynagrodzić ci wspomnienia ubiegłej nocy. – Wyciągnął ku niej czarny kwiat.
-Dziękuje, lecz to nie było konieczne – wzięła z jego rąk kwiat i żałowała, że nie mogła dostać  flakonu z jego perfumami. Była by w siódmym niebie. Powąchała roślinę i jednak bogowie ją wysłuchali. Płatki czarnej róży nasiąknęły mocno zapachem jej towarzysza, zabijając słabą i naturalną woń kwiatu. Uśmiechnęła się pod nosem i zachwycona, ścisnęła mocniej łodygę róży.
-Spokojnie –Dotkną jej krwawiący od kolców rąk.
-Przepraszam, nic nie poczułam – powiedziała lekko spanikowana, widząc jak z jej rąk sączy się krew.
 -Nie przepraszaj – wyciągnął różdżkę, którą miał za paskiem i cicho wymówił zaklęcie, które sprawiło, że rany na jej dłoniach zabliźniły się. – Już dobrze. – Pocałował jej wewnętrzną stronę rąk, zmierzając, aż do ramienia i  zbliżając się tym samym do jej ust.
-Przestań –syknęła zasmucona, gdy chciał oddać jej gorący pocałunek.
 -Słucham? – Popatrzył na nią wymowie. – Czego mam nie robić? Tego? – Wpił się w jej usta. Całując tym razem szybciej, zmysłowo, idealnie. Z początku była oszołomiona tym co zrobił. Spięła wszystkie swoje mięśnie, jednak nie mogła się powstrzymać, żeby jego blade usta, nie pieściły jej warg. Zakochała się w jego pocałunku. 
-Nie rób tego więcej – uwolniła się z bólem serca od cudownego pocałunku. Nie patrzyła na niego, nie mogła, nie pozwoliła sobie. Koniec z tym! Nie może tak łatwo dać mu się otumanić!
-O, co chodzi? – Chwycił jej dłoń, ale ona szybko wyrwała ją z jego uścisku. Przygryzła wagę i zacisnęła mocniej oczy. – O co chodzi? – Powtórzył pytanie,  wyczuła w jego głosie troskę i coś jeszcze zirytowanie? Złość? – O co chodzi? – Znów powtórzył.
-Jestem brudna. – Wydusiła w końcu z siebie dalej nie patrząc na niego. Schowała twarz w dłoniach. Minęła dłuższa chwila, zanim którekolwiek coś powiedziało, lub uczyniło gest w stronę drugiego. Hetman przebił tę barierę. Odciągnął jej ręce od twarzy . Popatrzył w jej oczy. Udało mu się wpleść palce w jej dłoń. Zobaczył jej silne oczy, które teraz były zeszklone, ale opierały się łzą, mocno napierających do jej spojówek. Zacisnął mocniej uścisk na jej  dłoni. Chciał żeby miała pewność, że przy nim może czuć się bezpiecznie. Jedna z jego sztuczek – wzbudzić w kobiecie zaufanie.  – Nigdy nie byłaś i nie będziesz brudna. – Musnął lekko jej usta. – A jeśli tak uważasz. – Pociągnął jej dłoń, wyprowadzając ją tym samym z łóżka Markiza zachwiała się lekko stojąc o własnych siłach na zimnej posadzce. Hetman nie czekał aż wróci jej równowaga. Chwycił ją w ramiona i kopniakiem otworzył kolejne drzwi, za którymi kryła się łazienka. – To… - Posadził ją na jednej ze ścianek wanny i następnie odkręcił kurki z wodą. – Pomogę ci go zmyć.
-Nie – zaprotestowała. Jej towarzysz nic nie mówił. Zaczął rozpinać guzki swojej koszuli i odkrywać przed nią swoje umięśnione ciało. Z daleka zauważyła, że widnieją na nim jakieś kreski, po chwili zrozumiała, że to były blizny. Niemal całe jego blade ciało pokryte było bliznami. Chciała wypytać, go o ich przeszłość jednak zawahała, się gdy spostrzegła, że rozpina spodnie, które chwilę później opadły na podłogę. Zacinała ręce na wannie. Karciła sobą, bo nie mogła oderwać od niego wzroku, nie mogła uciec mu, nie potrafiła. Gdy zbliżał się do niej zauważyła, że na jego nadgarstku, w tym samym miejscu, w którym widniało znamię Minerwy, skrywa się kolejna tajemnica.  W końcu byli twarzą w twarz. Chwycił za guzik koszuli, którą Hermiona miała na sobie.
-Nie dotykaj mnie. – warknęła i wstała odpychając jego ręce. Stała teraz do niego plecami, próbując dojrzeć drzwi z łazienki i uciec. Bała się tego, co może się za chwilę wydarzyć. Przełamała się. Ruszyła w stronę wyjścia. Gdy miała złapać za srebrną rzeźbioną klamkę, poczuła na swoich plecach ciepły ciężar jego ciała, który otulał ją i nie pozwalał uciec jak to zaplanowała. Nie chciała być znów skrzywdzona, jak to zrobił jej Malfoy.
-Aniele, jesteś zbyt kusząca, żeby moje dłonie oszczędziły poznanie twojego ciała.. – wyszeptał jej do ucha, przyciskając bardziej  do siebie. Czyżby wyczuł, że chce odejść?
-Przestań – syknęła, prawie uwalniając się od jego uścisku.
-Rose – wyszeptał chrypliwym głosem, a ona poczuła jak w podbrzuszu robi jej się ciepło. Kolana jej zmiękły. Coraz bardziej chciała z nim zostać i przekonać się jakie jeszcze emocje potrafi wywołać u niej, nie tylko posługując się głosem – Oddaj mi się – Cała zadrżała. Jednak w porę jej umysł otrzeźwiał, przywołując  do pionu i przypominając, że ma uciekać.
-NIE! PRZESTAŃ! – krzyknęła i odrzuciła jego ręce oplatające talię. Obróciła się szybko  i spojrzała poważnie w jego oczy. – Nie dotykaj mnie! Nie całuj! Zostaw mnie w spokoju! – Kilka łez spłynęło po jej policzku. – Po prostu przestań – powiedziała ciszej spuszczając głowę. Stali tak kilka minut. Wyciągnął dłoń, żeby otrzeć mokry od łez policzek, jednak ona w trakcie odepchnęła jego dłoń i swoją otarła skórę. Westchnęła zmęczona , nie patrząc na niego otworzyła drzwi, jednak on znów nie pozwolił jej uciec, chwycił jej wolną dłoń.  Markiza Granger popatrzyła mu szczerze w oczy.–Tak będzie lepiej.
-Nie będzie- powiedział równie poważnie jak ona– Boli cię, gdy trzymam twą dłoń?
-Nie. – odwróciła od niego wzrok i  smutnie wpatrzyła się jak w wannie wzbiera woda.
-A teraz? – Przyciągnął ją do siebie i pocałował mocno.
-Nie, ale…
-Nic nie mów. – przerwał jej i swój wskazujący palec położył na jej ustach – Chyba będę musiał zając twoje usta czymś innym, niż tylko paplaniną, moja droga. – Uśmiechnął się lekko i  kciukiem przejechał wzdłuż jej dolnej wargi – Mianowicie – Wpił się w jej usta, nie dając nic powiedzieć, nie mogła zaprzeczyć jego pocałunkom – Masz coś jeszcze do powiedzenia? – popatrzył na nią wznosząc brew.
-Więc… -zaczęła, ale  znów ją pocałował,
- Coś czuje, że nauka wpojenia ci tej teorii, będzie szła dość opornie – Zachichotała na odpowiedz i wiedziała, że teraz nie będzie mogła uwolnić się od niego. Szczerze to nawet nie chciała, w końcu przyznała to przed sobą. Nie chciała odchodzić. Już na pewno nie chciała go opuścić, gdy zaczął rozpinać guziki jej koszuli. Gdy on był zajęty jej ubraniem, żadne z nich nie spuściło wzroku z siebie. Dopiero, gdy wsunął  szczupłe ręce pod ramiona koszuli, która  tak samo jak jego ubrania przywitała się z podłogą, wykonała gest głową, chcąc wtulić się w jego dłonie. Składając jej pocałunek na  łącznie barku i szyi zapieczętował ich zabawę. Zaraz potem Hermiona znajdowała się w jego ramionach, stety czy nie stety nago. Znużył ją w wodzie i zakręcił kurki. Nie odwracając się do niej ściągnął z siebie bokserki, które kryły imponującej długości i szerokości penisa. Usiadł w wannie tuż za nią. Przyciągnął ją do siebie i pocałował plecy, które zaraz potem namydlił i spłukał. Położył ją sobie na klatce piersiowej, mając w ten sposób świetny widok na jej piersi, którymi zaraz się zajął. Pieścił jej sutki swoimi smukłymi palcami. Jedną  dłońmi zaczął wędrować wzdłuż jej tali. Dotarwszy do jej kobiecości. Wsunął kilka palców w jej ciało,  a Markiza zacisnęła nogi na jego dłoni. Drażnił jej łechtaczkę. Najpierw powolnymi kolistymi ruchami, potem szybszymi pionowymi. Doprowadzając ją tym do euforii. Kobieta poczuła jak jego męskość domaga się pieszczot. Na szczęści w tym monecie obrócił ją ku sobie i pocałował. Jęknęła głośno, gdy znów ich usta się spotkały. Chciała, żeby pieściły także inną część jej ciała. Hetman tak jakby odczytując jej myśli zanurzył głowę w wodzie i swoim językiem chciał doprowadzić ją do szaleństwa. Wplotła ręce w jego mokre włosy, zdając sobie sprawę jakiej są długości. Gdy rzemyk, którą miał na nich zsuną się, jego włosy musiały sięgać co najmniej do ramion, ale teraz nie zaprzątała sobie tym głowy, gdy mogła poczuć, że kolejny raz on doprowadza ją do szaleństwa. Wynurzył głowę, a Hermiona nie chciała być mu dłużna. Wyciągnęła rękę i przygwoździła go do wanny, cały czas uśmiechając się zadziornie. Pogładziła jego tors, ocierając się cała o niego. Jej sutki była drażnione przez jego ciało. Gdy jej kobiecość otarła się o jego penisa, wydał z siebie stłumione warknięcie. Pocałowała go, jego policzki, skronie, szyję, całując coraz to niżej. Dłonie oparł o ścianki wanny.. Poczuła na swoim udzie jak jego męskość niebezpiecznie rośnie. Wycałowała każdą z jego blizn. Hetman gładził jej głowę, rozluźniając się tym bardziej. W końcu i ona zanurzyła swoją czuprynę w wodzie i językiem lekko musnęła jego główkę. Usłyszała znów cichy pomruk. Językiem zaczęła wodzić kółeczka na jego główce, żeby potem ustami pieścić cały jego trzon. W tej chwili dało się słyszeć więcej niż jeden pomruk na raz. Podniecało ją to tym bardziej zmuszając do działania. Poczuła jak chwyta jej mokre włosy i zmusza ją do szybszych ruchów głowy. Uległa mu, dając kontrole na sobą. Poruszał nią szybko, nie długo potem czuła jak w jej ustach rozlewa się słona, lepka ciecz. Nie wypluła jej, choć z początku miała to w zamiarze. Połknęła i wynurzyła głowę. Gdy to zrobiła, zobaczyła pełną spełnienia twarz swojego towarzysza. Jednak ona jeszcze nie była do końca usatysfakcjonowana. On to widział w jej pełnym pożądania spojrzeniu. Przesunął się bliżej niej i chwycił w tali, zaczynając całować, podniósł ją i powoli opuszczał w dół. Nie przerywając pieszczoty ust. Markiza zaczynała coraz bardziej odczuwać jak on zatapia się w niej. Z początku drażnił się z nią. Lekko naciskał na nią. Zdenerwowana i spragniona jego bliskość, wykonała jeden szybki ruch, dzięki któremu poczuła go w całości. Przy pierwszym takim geście opadła na niego.
-W porządku? – zapytał widząc jej dziwne zachowanie.
-Pieprz mnie nie gadaj – wyszeptała cicho prosto do jego ucha.
-Wedle życzenia – wypowiedział z złośliwym uśmieszkiem na ustach. Zaczynając powtarzać głębokie ruchy. Gdy oderwała się od jego torsu, mógł podziwiać jak jej piersi unoszą się lekko i opadają. Był nią zachwycony. Jedna z lepszych kobiet w jego kolekcji. Odchyliła głowę do tyłu, a on zdał sobie sprawę, że zapomniał o jednej z najważniejszych rzeczy, mianowicie o jej „dostępności”. Chwycił jej nadgarstki, nie sprawiając żadnych pozorów i tak jak ona dzięki temu oddał się bardziej, próbując ją wyczuć. Otworzył szeroko oczy, gdy przekonał się o prawdzie.

-To nie możliwe. – wyszeptał cicho, jednakże Hermiona tego nie słyszała i na szczęście. Wykonał z nią jeszcze kilka szybszych ruchów dając jej spełnić się z cichym westchnieniem, przy tym dogadzając i sobie. 

6 komentarzy:

  1. wow!! Rozdział świetny! Ciekaw jaki symbol się pojawił? Fajnie, że informujesz na fb o nowym rozdziale.
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, jejku.
    Tyle się działo, że nie wiem od czego zacząć.
    Są błędy, racja, ale tylko kilka razi po oczach. Jeśli potrzebujesz bety daj znać, może pomogę, albo chociaż zaproponuję swoją, bo jestem bardzo dobra :)
    "Pieprz mnie nie gadaj" - zmiażdżyło.
    Ogólnie bardzo przyjemny rozdział.
    Pozdrawiam.

    PS. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Po pytania zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz że wale w twoją stronę głębokie pokłony w podzięce? ;)

      Usuń
  3. Poraziło mnie kilka błędów po oczkach, ale nie zwracajmy na nie uwagi, gdy tyle się dzieje. To opowiadanie ssie...
    Momentami miałam ochotę spaść z krzesła.
    "Pieprz mnie nie gadaj" - haha jprdl! Mistrzyni moja kochana!
    Co z tym symbolem, hę? Co to będzie? Może Mroczny Znak? (April, idiotko... chyba) Albo Insygnia Śmierci? Albo Błyskawica Harry'ego... Ale ja snuję...

    Pozdrawiam, weny i co tam jeszcze... więcej tekstów typu "Pieprz mnie..." XD
    jeden-gest-harryolivia.blogspot.com

    April

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju.. haha :D rozbawiłaś mnie i podniosłaś na duchu ^^ dziękuje!
      Wpadnę na bloga i także życzę weny ;)

      Usuń