Jestem z kolejnym rozdziałem!
Po raz tysięczny dziękuje Hachi za zbetowanie <3
Po raz tysięczny dziękuje Hachi za zbetowanie <3
Mam nadzieje, że podoba wam się nowy wygląd bloga bo mi bardzo!
Teraz informacja dla ludzi o mocnych nerwach! Zapominałam wam wcześniej napisać, że jeszcze jeden rozdział "Szachisty" i żegnamy się z tą historią. Niemożliwe? A jednak.
>><<
Markiza
Hermiona Granger siedziała na drewnianej ławce w ogrodzie, pod wierzbą, w otoczeniu
przeróżnych ziół i kwiatów. Syciła się wonią, które wydzielała każda z roślin Ściągnęła maskę, która miała na głowie już od dwóch dni i przetarła twarz dłońmi. Musiała ochłonąć, po
tym co zrobił jej Hetman podczas posiłku i to w obecność jego sługi… Jej
policzki były czerwone, a oddech przyśpieszony. Nie byłaby taka, gdyby ten
czarnowłosy mężczyzna nie pchał łapsk pod jej suknię. Dobrze, że teraz zostawił
ją samą, mogła przynajmniej ochłonąć. Nie powiedział jej jednak gdzie jedzie, po prostu pożegnał się z nią i zapewnił,
że wróci za niedługo.
>>godzinę
później<<
Hermiona
schyliła się, aby przyjrzeć się bliżej roślinom, które ją otaczają. Większości gatunków, które rosły w tym ogrodzie, nie znała.
–
Przepraszam panienkę – powiedział ktoś. Kobieta odwróciła się w stronę głosu i
zobaczyła szczupłego bruneta, tego samego, który jadł z nimi obiad. Znów się
zaczerwieniła.
– Słucham?
– odpowiedział próbując powstrzymać zawstydzenie.
– Powinna
panienka w mojej obecności nosić maskę – zauważył.
– Naprawdę?
– Tak. Zwłaszcza proszę, aby nosiła ją panienka w
obecności Księ... Pana.. – służący zmieszał się
– W czyjej
obecności? – zapytała zdziwiona. Odkąd jest w tym domu, nie zastanawiała się, kogo
tak naprawdę kryje maska, którą nosił Hetman.
– Mojego
pracodawcy – odpowiedział widocznie zakłopotany.
– Czyżby?
– podeszła do niego bliżej, on zrobił kilka kroków do tyłu.
– Miałem
przekazać tylko, że do dyspozycji panienki jest
biblioteka Księ… Pana – powiedział szybko, ukłonił się i sprężystym krokiem
skierował się do posiadłości. Hermiona ruszyła za nim. On wiedział kim jest
Hetman. Musiała
się tego dowiedzieć.
– Stój! –
krzyknęła za Korneliuszem, jednak brunet nie zagregował i szedł dalej – Ja nie
mam pojęcia, gdzie jest biblioteka! – znów krzyknęła i prawie biegła za
służącym. Jednak zwolniła, gdy była metr od niego, żeby przysłuchać się temu,
co szepce sam do siebie:
–
Korneliuszu… ale ty masz długi jęzor… Na miłość boską! Ona może wiedzieć… Ale
co jeśli pan nie wie... Nie, na pewno wie. Nie było takiej o której nie wiedział, ale ona… ona ma to… to... jest…
Mężczyzna zatrzymał się, a Markiza o mało na
niego nie wpadła. Sługa odwrócił się w jej stronę.
– Uciekaj
stąd, on cię skrzywdzi – powiedział poważnie i chciał odejść, jednak kobieta
chwyciła go mocno za ramię.
– O co tu
chodzi? O czym szeptałeś do siebie? Jaka jestem?
– J-Ja...
– zająkał się. – Nie mogę powiedzieć. Nic – powiedział wystraszony.
–
Dlaczego? Mów! –zażądała.
– Nie
mogę, nie mogę, nie mogę… - powtarzał
wciąż.
– Bo
inaczej zadbam o to, że wylecisz z tego domu i nie znajdziesz pracy w całym
Denar – Minęła chwila zanim odpowiedział. W jego oczach malował się prawie
namacalny strach.
–
Z-Z-Złożyłem... – przełknął głośno ślinę. Drzwi frontowe zaskrzypiały głośno.
– Rose! –usłyszeli
z oddali znajomy baryton.
– Mów szybko!
– zażądała, słysząc w dalszym ciągu nawoływanie.
–
P-Przysięgę! – wypiszczał wystraszony. – W-Wieczystą. Nic nie powiem, nie mogę.
– Widziała w jego oczach łzy. – Ale proszę, nie mów nic Panu.
Poluzowała
uścisk na jego ramieniu i dała odejść.
>><<
–
Korneliuszu! – ryknął Hetman, a chudy mężczyzna w pośpiechu, stawił się na życzenie
swojego pana.
– Tak? –
zapytał dalej wystraszony.
– Weź to –
wskazał na masę skrzyń, które stały tuż za nim – i zanieś do mojej pracowni. –
dokończył. – Gdzie ona jest?
– Mówisz
Panie...
–
Oczywiście! – krzyknął zdenerwowany.– A o kim innym, idioto?!
– W
ogrodzie, panie – odpowiedział i zajął
się skrzyniami.
>><<
Markiza
Hermiona Granger wróciła do ogrodu. Próbując uspokoić myśli stwierdziła, że
zrobi sobie mały spacer. W powietrzu było czuć woń kwiatów, która po chwili zaczęła mieszcząc się z zapachem tytoniu i
piżma. O co t chodzi? Zmarszczyła
brwi. Dalej ten sam zapach. To nie
możliwe, pomyślała. Coś ją jednak mocno szarpnęło. Myślała, że przywita się
z posadzką, jednak poczuła jak na jej biodra trafiają duże ciepłe dłonie, które
mkną powoli w górę i zaciskają się na tali. Ktoś obdarzył ją mocnym napastliwym
pocałunkiem.
– Dobrze
cię widzieć – powiedziała, gdy ich usta uwolniły się od siebie.
– Mam
nadzieję, że nie nudziłaś się zbytnio beze mnie.
– Skądże.
– Znów się uśmiechnęła. – Ale... – zaczęła z zadziornym uśmiechem, gdy on
próbował rozpiąć jej suwak. Tak, po raz kolejny się do niej dobierał… Zatrzymał
się gwałtownie, widząc jej złowieszczy uśmiech.
– Cóż się
stało? – zapytał zaciekawiony.
–
Tęskniłam. – zachichotała, a jemu prawie udało się rozpiąć jej suknię. – Nie
pójdzie ci tak łatwo. Nie chcę, abyś i ty się nudził – uwolniła się z jego
ramion i zaczęła biec w głąb ogrodu.
– Nie
uciekniesz mi! – krzyknął, ruszając za nią. Kobieta skręciła w prawo, wchodząc
w wysoki żywopłot z jakichś drobniutkich, różowych kwiatów.
– Złap
mnie jeśli potrafisz! – krzyknęła i odwróciła się, ale jego nie było. –
Hetmanie? – zawołała go cicho. Odwróciła się znów i o mało nie zderzyła się z
jego klatką piersiową.
– Mam cię
– uśmiechnął się tryumfalnie i wplótł ręce w jej dłonie oraz pocałował.
Następnie, nie przerywając pocałunku, naprowadził ją na żywopłot, który wydawał
się być miękki, jednak w rzeczywistości okazał się być pewnego rodzaju muru z kwiatów.
Oderwał się od niej, a Hermiona dobrze wiedziała, czego oboje chcą. Podniosła
suknię, a on bez skrupułów roztargał jej rajstopy i zsunął z niej figi. Chwycił
ją za pośladki i uniósł, a ona swoimi nogami oplotła jego talię. Czuł jak jej
soki rozlewają się na jego penisie. Nakierował członka na jej wejście, ale nie
wszedł w nią. Poruszał nią lekko, tylko po to, żeby mógł usłyszeć, jak cicho wzdycha.
Ocierał się o nią. Hermiona składała delikatne pocałunki na jego twarzy,
próbując złapać oddech. W końcu, gdy brunetka wbiła paznokcie w jego ramiona,
wszedł w nią. Tym razem powoli. Schował i tak już ukrytą twarz w masce, w jej
włosy. Po czasie pogłębił ruchy i zwiększył tempo, doprowadzając siebie i ją do
obłędu. Oddał jej delikatny pocałunek. Hermiona wtuliła się w niego i zdała
sobie sprawę, że to co czuje w stosunku do Hetmana, jest głębszym uczuciem. Nie
może, tak po prostu uciec, jak poradził jej Korneliusz.
Ej ja chce wiedzieć jaką figurę przedstawia tatuaż Hermiony!!!!!!!!!!! Jak możesz być tak okrutna??
OdpowiedzUsuńRozdział niestety krótki :(
Pozdrawiam
Kasia