niedziela, 23 sierpnia 2015

Szachista: Rozdział 7 ~Rada

Jestem z kolejnym rozdziałem!
Po raz tysięczny dziękuje Hachi za zbetowanie <3
Mam nadzieje, że podoba wam się nowy wygląd bloga bo mi bardzo! 
Teraz informacja dla ludzi o mocnych nerwach!  Zapominałam wam wcześniej napisać, że jeszcze jeden rozdział "Szachisty" i żegnamy się z tą historią. Niemożliwe? A jednak.
>><< 
Markiza Hermiona Granger siedziała na drewnianej ławce w ogrodzie, pod wierzbą, w otoczeniu przeróżnych ziół i kwiatów. Syciła się wonią, które wydzielała każda z roślin Ściągnęła maskę, która miała na głowie już od dwóch dni i  przetarła twarz dłońmi. Musiała ochłonąć, po tym co zrobił jej Hetman podczas posiłku i to w obecność jego sługi… Jej policzki były czerwone, a oddech przyśpieszony. Nie byłaby taka, gdyby ten czarnowłosy mężczyzna nie pchał łapsk pod jej suknię. Dobrze, że teraz zostawił ją samą, mogła przynajmniej ochłonąć. Nie powiedział jej jednak gdzie jedzie, po prostu pożegnał się z nią i zapewnił, że wróci za niedługo.
>>godzinę później<<
Hermiona schyliła się, aby przyjrzeć się bliżej roślinom, które ją otaczają. Większości gatunków, które rosły w tym ogrodzie, nie znała.
– Przepraszam panienkę – powiedział ktoś. Kobieta odwróciła się w stronę głosu i zobaczyła szczupłego bruneta, tego samego, który jadł z nimi obiad. Znów się zaczerwieniła.
– Słucham? – odpowiedział próbując powstrzymać zawstydzenie.
– Powinna panienka w mojej obecności nosić maskę – zauważył.
– Naprawdę?
Tak. Zwłaszcza proszę, aby nosiła ją panienka w obecności Księ... Pana.. – służący zmieszał się
– W czyjej obecności? – zapytała zdziwiona. Odkąd jest w tym domu, nie zastanawiała się, kogo tak naprawdę kryje maska, którą nosił Hetman.
– Mojego pracodawcy – odpowiedział widocznie zakłopotany.
– Czyżby? – podeszła do niego bliżej, on zrobił kilka kroków do tyłu.
– Miałem przekazać tylko, że do dyspozycji panienki jest biblioteka Księ… Pana – powiedział szybko, ukłonił się i sprężystym krokiem skierował się do posiadłości. Hermiona ruszyła za nim. On wiedział kim jest Hetman.  Musiała się tego dowiedzieć.
– Stój! – krzyknęła za Korneliuszem, jednak brunet nie zagregował i szedł dalej – Ja nie mam pojęcia, gdzie jest biblioteka! – znów krzyknęła i prawie biegła za służącym. Jednak zwolniła, gdy była metr od niego, żeby przysłuchać się temu, co szepce sam do siebie:
– Korneliuszu… ale ty masz długi jęzor… Na miłość boską! Ona może wiedzieć… Ale co jeśli pan nie wie... Nie, na pewno wie. Nie było takiej o  której nie  wiedział, ale ona… ona ma to… to... jest…
 Mężczyzna zatrzymał się, a Markiza o mało na niego nie wpadła. Sługa odwrócił się w jej stronę.
– Uciekaj stąd, on cię skrzywdzi – powiedział poważnie i chciał odejść, jednak kobieta chwyciła go mocno za ramię.
– O co tu chodzi? O czym szeptałeś do siebie? Jaka jestem?
­– J-Ja... – zająkał się. – Nie mogę powiedzieć. Nic – powiedział wystraszony.
– Dlaczego? Mów! –zażądała.
– Nie mogę, nie mogę, nie mogę…  - powtarzał wciąż.
– Bo inaczej zadbam o to, że wylecisz z tego domu i nie znajdziesz pracy w całym Denar – Minęła chwila zanim odpowiedział. W jego oczach malował się prawie namacalny strach.
– Z-Z-Złożyłem... – przełknął głośno ślinę. Drzwi frontowe zaskrzypiały głośno.
– Rose! –usłyszeli z oddali znajomy baryton.
– Mów szybko! – zażądała, słysząc w dalszym ciągu nawoływanie.
– P-Przysięgę! – wypiszczał wystraszony. – W-Wieczystą. Nic nie powiem, nie mogę. – Widziała w jego oczach łzy. – Ale proszę, nie mów nic Panu.
Poluzowała uścisk na jego ramieniu i dała odejść.
>><< 
– Korneliuszu! – ryknął Hetman, a chudy mężczyzna w pośpiechu, stawił się na życzenie swojego pana.
– Tak? – zapytał dalej wystraszony.
– Weź to – wskazał na masę skrzyń, które stały tuż za nim – i zanieś do mojej pracowni. – dokończył. – Gdzie ona jest?
– Mówisz Panie...
– Oczywiście! – krzyknął zdenerwowany.– A o kim innym, idioto?!
– W ogrodzie, panie –  odpowiedział i zajął się skrzyniami.
>><< 
Markiza Hermiona Granger wróciła do ogrodu. Próbując uspokoić myśli stwierdziła, że zrobi sobie mały spacer. W powietrzu było czuć woń kwiatów, która po chwili  zaczęła mieszcząc się z zapachem tytoniu i piżma. O co t chodzi? Zmarszczyła brwi. Dalej ten sam zapach. To nie możliwe, pomyślała. Coś ją jednak mocno szarpnęło. Myślała, że przywita się z posadzką, jednak poczuła jak na jej biodra trafiają duże ciepłe dłonie, które mkną powoli w górę i zaciskają się na tali. Ktoś obdarzył ją mocnym napastliwym pocałunkiem.
– Dobrze cię widzieć – powiedziała, gdy ich usta uwolniły się od siebie.
– Mam nadzieję, że nie nudziłaś się zbytnio beze mnie.
– Skądże. – Znów się uśmiechnęła. – Ale... – zaczęła z zadziornym uśmiechem, gdy on próbował rozpiąć jej suwak. Tak, po raz kolejny się do niej dobierał… Zatrzymał się gwałtownie, widząc jej złowieszczy uśmiech.
– Cóż się stało? – zapytał zaciekawiony.
– Tęskniłam. – zachichotała, a jemu prawie udało się rozpiąć jej suknię. – Nie pójdzie ci tak łatwo. Nie chcę, abyś i ty się nudził – uwolniła się z jego ramion i zaczęła biec w głąb ogrodu.
– Nie uciekniesz mi! – krzyknął, ruszając za nią. Kobieta skręciła w prawo, wchodząc w wysoki żywopłot z jakichś drobniutkich, różowych kwiatów.
– Złap mnie jeśli potrafisz! – krzyknęła i odwróciła się, ale jego nie było. – Hetmanie? – zawołała go cicho. Odwróciła się znów i o mało nie zderzyła się z jego klatką piersiową.

– Mam cię – uśmiechnął się tryumfalnie i wplótł ręce w jej dłonie oraz pocałował. Następnie, nie przerywając pocałunku, naprowadził ją na żywopłot, który wydawał się być miękki, jednak w rzeczywistości okazał się być pewnego rodzaju muru z kwiatów. Oderwał się od niej, a Hermiona dobrze wiedziała, czego oboje chcą. Podniosła suknię, a on bez skrupułów roztargał jej rajstopy i zsunął z niej figi. Chwycił ją za pośladki i uniósł, a ona swoimi nogami oplotła jego talię. Czuł jak jej soki rozlewają się na jego penisie. Nakierował członka na jej wejście, ale nie wszedł w nią. Poruszał nią lekko, tylko po to, żeby mógł usłyszeć, jak cicho wzdycha. Ocierał się o nią. Hermiona składała delikatne pocałunki na jego twarzy, próbując złapać oddech. W końcu, gdy brunetka wbiła paznokcie w jego ramiona, wszedł w nią. Tym razem powoli. Schował i tak już ukrytą twarz w masce, w jej włosy. Po czasie pogłębił ruchy i zwiększył tempo, doprowadzając siebie i ją do obłędu. Oddał jej delikatny pocałunek. Hermiona wtuliła się w niego i zdała sobie sprawę, że to co czuje w stosunku do Hetmana, jest głębszym uczuciem. Nie może, tak po prostu uciec, jak poradził jej Korneliusz.

1 komentarz:

  1. Ej ja chce wiedzieć jaką figurę przedstawia tatuaż Hermiony!!!!!!!!!!! Jak możesz być tak okrutna??
    Rozdział niestety krótki :(
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń